Informacja o cookies
Korzystamy z plików cookies w celach statystycznych i umożliwienia funkcjonowania serwisu.
Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę.
Informacje o możliwości zmiany ustawień cookies »
Zgadzam się, zamknij X
+48 331 67 43 Change language

Olin Gutowski » Mistrall Thunderstrike Match 3,90

« wstecz

Thunderstrike Match to z pewnością odległosciówka z najwyższej półki. Świadczy o tym jakość wykonania, ale też zadziwiająco niska waga (226g) jak na ciężar rzutowy 25g. Czy wartości te nie zostały przesadzone i zgadzają się z prawdą? Postanowiłem to sprawdzić w praktyce! Jeszcze po ciemku zająłem miejsce nad kanałem niedaleko portu barkowego. W lecie, podczas upałów można się tutaj spodziewać leszczy, ale nie brakuje też amatorów ich łowienia. Tym razem miałem szczęście. Gwałtowne burze, które przeszły poprzedniego dnia wystraszyły wędkarzy, więc nad wodą byłem sam. Rozłożyłem dwa Thunderstrike’i, podpiąłem do nich kołowrotki Exor 3000 i zmontowałem przy latarce dwa zestawy przelotowe ze spławikami 6g. Zacząłem łowienie około dwudziestu metrów od brzegu, gdzie głębokość wynosiła mniej więcej 2,0m. Zanętę podałem w mocno związanych, dużych kulach z kukurydzą z puszki i pinkami. Donęcałem procą, luźnymi białymi robakami, które opadały na wodę z kilkumetrowym rozrzutem. 



Pierwsze branie nastąpiło po kilkudziesięciu minutach. Antenka majestatycznie wynurzyła się nad wodę, po czym spławik na leżąco zaczął tańczyć na nieruchomej tafli kanału. Zaciąłem. Kij wygiął się miękko i zaczął oddawać rybie miarowe uderzenia pyska na boki. Leszcze nie są znane z waleczności, ale tutaj chodziło o to, żeby w cichym, porannym łowisku odciągnąć sztukę jak najszybciej od zanęconego pola. Leszcz miarowo odjeżdżał to w jedną to w drugą stronę, by po chwili osłabnąć i zakotłować pod powierzchnią. Chyba nie doceniłem jego kondycji, bo kolejny odjazd skończył się w kępie dryfującego wywłócznika. I teraz zaczął się prawdziwy test dla wędziska. Na kołowrotku miałem żyłkę 0,18 więc z wyczuciem i w pełni wygiętym kijem holowałem rybę z „sałatką”. Okazało się, że największy test przeszedł podbierak, który zagarnął kilka kilo zielska i kilową rybę.  Ledwo leszcz szczęśliwie wylądował w siatce, na drugim spławiku zaczęła się zabawa w wystawianie. Odruchowo zaciąłem. Siedział kolejny leszczyk. Mniejszy, ale świadczący o tym, że podeszło stado. Przez następne dwie godziny złowiłem jeszcze kilkanaście sztuk, z czego kilka nadawało się do siatki, ale zanim podjąłem decyzję o powrocie do domu, dostałem jeszcze okazję aby pogłębić nieco test modelu Thunderstrike. 



W pewnym momencie jeden z zestawów splątał się tak paskudnie, że postanowiłem go odciąć, lecz zamiast wiązać kolejny, wpadłem na dziwny pomysł. Z czeluści kosza wydobyłem szufladę z przyborami gruntowymi i jako zestaw do Thunderka założyłem … sprężynę zanętową. Dyndająca pod odległościówką bombka to może oznaka wędkarskiej wiochy, ale przecież to test, więc oblepiłem sprężynę i wykonałem głośne plum nieopodal drugiego spławika. Muszę przyznać, że i takiemu testowi kij podołał. Sprężynka sama w sobie wżyła około pięciu gram, więc razem z zanętą zbliżała się pewnie do maksimum wyrzutu podanego na Dolniku. Przy płynnych rzutach można się nie bać o blanki, tylko zawsze trzeba sprawdzić, czy żyłka nie owinęła się dookoła szczytówki/którejś z przelotek!



Podsumowując, jestem zadowolony z Thunderstrike Match 3,90. Pomimo swojej wagi nie jest to wcale sprzęt delikatny. Leszcze holuje jak maszyna, pracując do złącza szczytowego składu. Kiedy na haku siedzi zielsko, lub naprawdę duża ryba, uruchamia skład środkowy, luzując szczytówkę. No i cóż, jeśli macie ochotę połowić na sprężynkę lub niewielki koszyk, też nie będzie problemu ;)  
Wyłączny dystrybutor: